Malta i pogoda na Malcie w październiku

Już ponad trzy tygodnie od powrotu z ostatniego wyjazdu na Maltę, zaczynam więc już na tyle ogarniać się ze sprawami codziennymi, by mieć choć chwilę na pisanie o Malcie.

Zacznę od tego, że nasz tegoroczny wyjazd był zdecydowanie inny niż poprzednie. Po pierwsze był to nasz pierwszy wyjazd na Maltę z dziećmi (Antek 4,5 roku i Gaba 11 miesięcy). Po drugie mieszkaliśmy w zupełnie innym miejscu niż zwykle, czyli w Buġibbie, dotąd zawsze była to Marsaskala. I po trzecie nie był tylko wyjazdem wypoczynkowym, bo jeden tydzień spędziłem na kurs języka angielskiego.

Na szczęście udało nam się wstrzelić w całkiem niezłą pogodę, bo poza kilkoma pierwszymi dniami, gdy padało mieliśmy słońce i temperatury rzędu 25-30 stopni w ciągu dnia. Po zachodzie słońca niestety temperatura trochę spadała. Morze jest już trochę chłodniejsze niż w lipcu czy sierpniu ale nadal pływało się bardzo przyjemnie. Zresztą 8 lat temu gdy spędzaliśmy tydzień na początku października też mieliśmy ładną pogodę.

Zdecydowaną wadą października jest natomiast dość krótki już dzień. O ile późny wschód słońca jakoś mi nie przeszkadzał (choć dzieci potrafiły wstawać o 6 rano) to o powrót do domu zwykle był mniej komfortowy, bo po 19-tej odbywał się już po ciemku.

Niekiedy zaczynał też już doskwierać wiatr i w związku z tym morze nie było już takie spokojne. Będąc na Gozo wybraliśmy się na krótką wycieczkę łódką z Inland Sea do Lazurowego okna. I choć kierujący łodzią zapewniał nas o bezpieczeństwie to jednak duże fale sprawiały już pewien dyskomfort. Poza tym w czasie mojego kursu angielskiego nie odbyła się organizowana przez szkołę wycieczka do Blue Grotto (ze względu na stan morza nie pływały tego dnia łódki).

Jednak np. łodzie na Comino w czasie naszego pobytu kursowały normalnie. Z tym, że należy pamiętać, że łodzie pływające na Comino są dużo większe od łódek w Blue Grotto, czy Inland Sea.

Oczywiście, żeby nie było tak różowo o pogodzie to udało nam się zaliczyć też porządny deszcz. Taki gdzie woda płynęła całą szerokością ulicy. Poza tym któregoś dnia wiatr wywołał takie fale, że w Ċirkewwa, przy odprawie promowej na Gozo, fale przesuwały pozostawione na brzegu samochody (w tym przynajmniej jeden zmyło do morza).

Jak zwykle też udało się zobaczyć kilka nowych miejsc i niestety oczywiście nie udało się zobaczyć wszystkiego co chciałem. :) Miałem też przyjemność spotkać się z kilkoma ludźmi, w tym z niektórymi zupełnie przypadkowo w muzeum czy w autobusie. Ale widać tak właśnie miało być. :)