Kolejna wizyta na Malcie za nami

Wczoraj w nocy po 12 dniach spędzonych na Malcie wróciliśmy do Warszawy. Miał to być wyjazd poświęcony m.in. na piesze wędrówki po wyspach, niestety Malta przywitała nas trochę zbyt ciepło. Temperatura odczuwalna rzędu 32-35 °C to jednak trochę za dużo by ciągać, w środku dnia, małe dzieciaki na kilku czy kilkunastu kilometrowe spacery.

Wczoraj w nocy po 12 dniach spędzonych na Malcie wróciliśmy do Warszawy. Miał to być wyjazd poświęcony m.in. na piesze wędrówki po wyspach, niestety Malta przywitała nas trochę zbyt ciepło. Temperatura odczuwalna rzędu 32-35 °C to jednak trochę za dużo by ciągać, w środku dnia, małe dzieciaki na kilku czy kilkunastu kilometrowe spacery. Jedyna trasa jaką udało nam się zrobić, to powtórka zeszłorocznej drogi z Marsaskali do Marsaxlokk, tym razem jednak z podejściem do latarni morskiej na Delimarze. A i to zrobione już na tyle późnym popołudniem, że do samego Marsaxlokk dochodziliśmy po zmierzchu.

Mimo to wyjazd i tak można jak najbardziej zaliczyć do udanych. Dzieciaki w końcu zobaczyły jak wyglądają maltańska festa i towarzyszące jej pokazy fajerwerków. Odkryliśmy też tutejszy odpowiednik warszawskiego Centrum Nauki Kopernik czyli znajdujące się w Kalkarze Esplora Interactive Science Centre. Niestety cztery godziny jakie tam spędziliśmy okazały się być dla dzieci zbyt krótkie, by dotrzeć nawet do głównej ekspozycji. :) W przyszłym roku trzeba będzie więc zrobić powtórkę.

Kościół w Żejtun w czasie festy
Dzieci przy eksperymentach z wodą w Esplora Centre

Dużo czasu spędziliśmy co prawda na czymś za czym zbytnio nie przepadam, czyli na siedzeniu na plaży. Mogłem jednak dzięki temu popływać sobie w masce z fajką i pooglądać jak wygląda życie pod wodą. Co okazało się być bardzo wciągające. :)Jakie było moje zdziwienie, gdy po wejściu na chwilę do wody i przepłynięciu się w okolicy może 50 metrów od plaży, żona poinformowała mnie, że nie było mnie godzinę. :)

Ryba
Rozgwiazda

Do tego udało mi się odkryć kolejnego maltańskiego muzyka, Joe Roscoe, którego mieliśmy okazję usłyszeć w Buġibbie, na głównym placu. Gdzie postanowiliśmy się zatrzymać na chwilę by coś zjeść w drodze powrotnej z akwarium, a przesiedzieliśmy prawie półtorej godziny słuchając jak gra i śpiewa.

No ale niestety wszystko co dobre w końcu się kończy i trzeba było wrócić do domu. W przyszłym roku mam nadzieję uda się spędzić na wyspach trochę więcej czasu. :)