Wybory w stylu maltańskim

Za każdym razem gdy w Polsce mamy jakieś wybory zaczyna mnie zastanawiać pewna rzecz. Jak to się dzieje, że u nas jeśli do wyborów pójdzie 50% uprawnionych to można to uznać za sukces, podczas gdy na Malcie frekwencja wyborcza to zwykle jakieś 80-95%. Dokładniej ponad 90% w przypadku wyborów parlamentarnych (przy czym w ciągu ostatnich 30 lat najniższa to 93,29% najwyższa 96,94%) i średnio około 80% w przypadku wyborów do władz lokalnych czy podczas wyborów do Europarlamentu.

Jak na razie doszedłem do kilku wniosków. :) Na pewno na frekwencje wyborczą na Malcie ma wpływ wielkość samego kraju i ilość mieszkańców. Dzięki temu ludzie lepiej się znają. Osobiście znają polityków czy osoby startujące w wyborach do władz lokalnych. Przez to też bardziej chcą lub nie chcą by zostali oni wybrani. I tak naprawdę ludzie czują się bliżej polityki i tego, że mają na nią jakiś wpływ.

Poza tym tak naprawdę na Malcie liczą się tylko dwie partie polityczne, mające dodatkowo zbliżone poparcie elektoratu. Co powoduje, że wybory parlamentarne kończą się nawet wygraną różnicą jednego miejsca, a czasem o tym, która partia wygra w danym okręgu przeważyć może nawet kilka głosów.

Kolejną rzeczą, która powoduje pewien wzrost jest zapewnienie tańszego biletu na Maltę jej obywatelom przebywającym poza krajem. W okresie wyborów mogą oni kupić bilet (z określonych lokalizacji) w cenie np. 35 €. Dzięki temu mogą też w ten sposób odwiedzić rodzinę i bliskich nie wydając wiele na bilet. Dodać należy przy tym, że Maltańczycy nie mają możliwości głosowania poza krajem.

Rozmiary wysp powodują też, że nie powinno być problemów z dotarciem do lokalu wyborczego. W Polsce część osób mieszkających w dużych miastach tak naprawdę zameldowana jest gdzieś indziej i albo nie chce im się jechać do domu albo załatwiać możliwości głosowania w obecnym miejscu zamieszkania.

No i na koniec coś co znajomi Maltańczycy wymienili w sumie jako główny powód tak dużej frekwencji wyborczej na Malcie. Maltańczycy kochają politykę. :)