Maltańczycy za wprowadzeniem rozwodów

Dziś tak trochę polityczno-religijnie bo o rozwodach. Czyli o czymś o czym trochę ostatnio głośno w kontekście Malty. :)

Dla tych, którzy nie wiedzą Malta jest obecnie jedynym krajem Unii Europejskiej, w którego prawo nie zezwala na rozwód. Jednak w najbliższym czasie ma to się zmienić. W ubiegłą sobotę na wyspach odbyło się bowiem referendum w tej sprawie, podczas którego 52,67% głosujących opowiedziało się za wprowadzeniem w maltańskim ustawodawstwie instytucji rozwodu. I choć referendum nie jest prawnie wiążące to Premier Malty Lawrence Gonzi przyznał, że należy uszanować wolę narodu i parlament powinien stworzyć odpowiednie przepisy prawne.

Warto dodać, że pytanie, na które odpowiadali w referendum Maltańczycy brzmiało: „Czy zgadzasz się na możliwość uzyskania rozwodu przez małżeństwa, które żyją w separacji od co najmniej czterech lat i nie istnieje racjonalne prawdopodobieństwo pojednania, o ile zagwarantowane będzie utrzymanie oraz zapewnione dobro dzieci?” Poza tym frekwencja wyborcza wyniosła 72% uprawnionych do głosowania, czyli była dość niska jak na Maltę.

Co da wprowadzenie prawa umożliwiającego rozwody na Malcie i czy jakoś zmieni Maltańczyków?

Wydaje mi się, że nie. Maltańczycy będą tacy jacy są teraz. Jedyne co może się trochę zmienić to postrzeganie społeczeństwa maltańskiego jako żarliwie katolickiego. Jakim czasami może się niektórym wydać przy przysłowiowych 365 kościołach, festach z hucznymi procesjami czy religii katolickiej zapisanej konstytucji. Bo wydaje mi się, że tak naprawdę niewiele się różnią pod względem religijności od Polaków.

Jak jest z rozwodami wśród Maltańczyków w tej chwili?

W tej chwili prawo na Maltańskie uznaje rozwody swoich obywateli przeprowadzone w innych krajach tylko gdy dotyczą osób na stałe zamieszkałych za granicą lub tych, których współmałżonek jest cudzoziemcem (podobno rocznie około 30 przypadków). W określonych przypadkach możliwe jest też unieważnienie stwierdzenie nieważności małżeństwa (rocznie około 150-200 przypadków).

A co może być w przyszłości?

Teoretycznie można by przyjąć, że społeczeństwo maltańskie podobne jest w tej kwestii do polskiego, bo sprawy rozwodów dość mocno związane są z religią (w przypadkach Polski około 90% osób deklaruje się jako katolicy, a w przypadku Malty około 95%). Można by więc założyć, że przy populacji jakieś 100 razy mniejszej wypadało by na Malcie jakieś 650 rozwodów rocznie. Czy rzeczywiście tak będzie?

Może to dziwnie zabrzmi, ale prawdę mówiąc trochę nie mogę się doczekać jak będzie wyglądał pierwszy rok po wprowadzeniu rozwodów na Malcie. Czy będzie jakiś wielki boom rozwodowy czy nie? :)