Malta luty 2013 - Popeye i Oliwka

Dziś tak naprawdę ostatni dzień na wyspie, jutro rano wylatujemy. Muzea więc już sobie odpuszczamy i jedziemy do wioski Popeye'a. Choć trochę może jesteśmy za starzy na to miejsce, to wybraliśmy je by po prostu zobaczyć coś nietypowego dla Malty.

Kilka słów o tym miejscu. Wszystko zaczęło się od nakręcenia w 1980 roku na Malcie, przez Roberta Altmana, fabularnej wersji przygód Popeye'a. Film nie zdobył jakieś wielkiej sławy, choć główna rolę zagrał Robin Williams (chyba jego pierwsza główna rola). I pewnie nigdy wiele osób by o nim nie usłyszało, gdyby jego plan nie został X przerobiony później na jedną atrakcji turystycznych wyspy. W dodatku jedna z nielicznych przeznaczonych głównie dla dzieci. Sweethaven Village, bo tak na prawdę się nazywa się wioska, w której mieszkał Popeye położona jest niedaleko Mellieħy nad zatoką Anchor Bay.

Jedziemy jak zwykle najpierw do Valletty. Tu przesiadamy się w autobus do Għadira Bay (lub jak bywa też nazywana Mellieħa Bay) a dalej łapiemy bus dojeżdżający do samej wioski. Kiedy już chodzimy sobie po i zwiedzamy kolorowe domki nagle podchodzi do nas dziewczyna ucharakteryzowana na Oliwkę, czyli dziewczynę Popeyea, i zaczyna mówić do nas po polsku. :) Okazuje się, że jest Polką od jakiegoś czasu mieszkającą na Malcie. Kilkanaście minut później ma się zacząć jedna z wioskowych atrakcj czyli wspólne kręcenie filmu. Postanawiamy dać się wciągnąć w zabawę. Chłopak odgrywający Popeye'a zaczyna spisywać imiona chętnych, kiedy zbliża się do nas każe Grześkowi powiedzieć swoje imię po polsku. Widok miny Popeyea bezcenny, na szczęście Oliwka ratuje sytuację zabierając mu kartkę i zapisując nasze imiona. Teraz kolej na nasze zdziwienie, bo w tym samym momencie z boku słyszymy: "Grzegorz Brzęczyszczykiewicz?". Okazuje się, że Polaków pracujących w Popeye Village jest dwójka. :)

Czekając na kopię filmu, co niestety strasznie się przeciąga z powodu awarii drukarki (problem z wydrukowaniem okładki), zwiedzamy pozostała część wioski. Niestety niektóre z tutejszych atrakcji, takich jak możliwość skorzystania z kąpieliska czy rejs luzzu, ze względu na porę roku nas omijają. Drukowanie okładki nadal się przeciąga i kiedy już mamy z niej zrezygnować wreszcie się udaje. Po prawie trzech godzinach czekania odbieramy wydruk przy kasie.

Przedłużający się pobyt wymusza pewne zmiany w dzisiejszych planach, niestety odpada wizyta w jednym z miejsc, które chciałem zobaczyć (kościół San Pawl l-Eremita kołoMosty). Z Mellieħy jedziemy jeszcze na chwilę do Buġibby spotkać się na chwilę ze znajomą i dalej do Ta' Quali kupić jakieś pamiątki. Niestety kiedy docieramy do wioski rzemiosła jest już po 16-tej i o tej porze, poza sezonem, otwarty jest tylko jeden sklep.

Zmęczenie wracamy do domu, trzeba się jeszcze spakować, jutro wyjeżdżamy.