Malta, reklama Coca-Coli i recycling

Oglądając niedawno reklamę Coca-Coli, w której pokazana jest droga jaką to niby odbywa butelka w automacie zanim trafi w nasze ręce, przypomniały mi się automaty z napojami na Malcie.

Wszystko zaczęło się od tego, że pewnego dnia pojechałem do Birgu zrobić kilka zdjęć dgħajs przycumowanych przy pomoście oraz pomnika, który stoi przed kościołem.

Kiedy schodziłem do nabrzeża zobaczyłem stojący tam automat z wielkim logiem Kinnie, i choć jakoś bardzo nie chciało mi się pić, to pomyślałem co Kinnie to Kinnie. :) Szybkie oględziny automatu pozwoliły mi stwierdzić, że działa. Niestety nigdzie nie widać było cen napoi. Wygrzebałem więc z portfela 50 ¢ i zastanawiając się ile połknie maszyna, wrzuciłem monetę do środka. Po naciśnięciu przycisku z logiem Kinnie w automacie coś zaskrzypiało, zadudniło i wypadła z niego butelka.

To co mnie zdziwiło to fakt, że butelka, w przeciwieństwie do tych znanych z polskich automatów, była szklana a nie plastikowa. Co prawda może trochę to niewygodne, ale biorąc pod uwagę wielkość wyspy i problemy z odpadami spodobało mi się to rozwiązanie. Tym bardziej, że po chwili zastanawiania się stwierdziłem, że wszystkie colo-podobne napoje rozlewane przez Farsons'a produkowane są tylko w szklanych butelkach lub puszkach.

Jednak jak się okazuje nie jest tak różowo, bo to czego najwięcej pije się na Malcie, czyli woda, sprzedawane jest głównie w plastikowych PET'ach. Ale chodząc co jakiś czas po polskich lasach stwierdzam, że nawet te kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy plastikowych opakowań mniej, to zawsze dobry krok w kierunku ochrony środowiska.